Autorem bajki jest Aleksander Puszkin. Została napisana w 1833 r.
Żył sobie raz pewien dziadek i babcia. Od 33 lat mieszkali w starej ziemiance nad morzem. Staruszek jak co rano udał się na ryby. Zarzucił sieć lecz wybrał jedynie muł. Zarzucił drugi raz i wyciągnął tylko trawę morską. Zarzucił więc trzeci raz. Wielkie było jego zdziwienie, gdy ujrzał w niej maleńką złotą rybkę. Jego zdziwienie tylko wzrosło, gdy usłyszał, że rybka mówi ludzkim głosem:
„Wypuść mnie, starcze, z powrotem w morze,
Jeśli to zrobisz, nie pożałujesz:
Dam ci, co zechcesz, tylko mi powiedz”.
Zdumiony dziadek niczego nie chciał i wypuścił rybkę w morze, mówiąc:
„Niech cię Bóg strzeże, rybeczko złota!
Nie potrzebuję twojej zapłaty;
Woła cię morze ciemne, błękitne,
Pływaj tam sobie wolno, szczęśliwa”.
Następnie wrócił do swej babuni i o wszystkim opowiedział. Słysząc to babcia odparła:
„Gdzie miałeś rozum, głupi prostaku!
Czemuś nie żądał jakiej zapłaty!
Przydałoby się chociaż koryto,
Widzisz, że stare już się rozbiło”.
Ruszył więc dziadek z powrotem nad morze i zaczął przyzywać złotą rybkę. Ta po chwili przypłynęła i spytała czemu ją woła. Dziadek odparł:
„Zlituj się, proszę, szanowna rybko!
Staruszka moja dziś mnie zrugała,
Piekli się strasznie, żyć mi nie daje:
Chciałaby, mówi, nowe koryto;
Bo stare całkiem już się rozbiło”.
Rybka spełniła to życzenie.
W domu dziadek zobaczył babunię jeszcze bardziej rozgniewaną. Widząc nowe koryto, ponownie zrugała męża, że mógł prosić o nową chatę.
Dlatego biedny dziadunio powrócił nad morze i ponownie wezwał rybkę. Opowiedział jej co się stało. Rybka odparła, że spełni życzenie babuni i dostanie nową chatę. Zadowolony starzec powrócił do babci. Nie zastał już tam lepianki lecz nową chatę z dębowych bali z widną izdebką i świeżo bielonym ceglanym kominem. Lecz w progu stała rozzłoszczona babunia.
„Gdzie miałeś rozum, głupi prostaku!
Patrzcie go, dureń zażądał chaty!
Wracaj do rybki i się jej pokłoń:
Nie chcę być dłużej zwyczajną chłopką,
Chcę zostać herbową szlachcianką”.
Ponownie smutny dziadunio pożalił się złotej rybce która go pocieszyła i spełniła kolejne życzenie. Na miejscu nie było już chaty a stał dwór szlachecki. Babcia była dostojnie ubrana. Gdy przyszedł dziadek, właśnie karciła sługi i targała za włosy. Następnie skrzyczała męża i za karę wysłała go do pracy w stajni.
Po dwóch tygodniach przyszła do męża i powiedziała:
„Wracaj do rybki, pokłoń się nisko:
Nie chcę być dłużej wielmożną panią,
Chcę być całego kraju carycą”.
Dziadunio próbował ją przekonać, że to zły pomysł. Nic jednak nie wskórał, tylko jeszcze bardziej rozwścieczył żonę. Dlatego smutny ponownie ruszył nad morze i oznajmił rybce co zaszło. Ta powiedziała:
„Nie smuć się dziadku, idź, wracaj z Bogiem!
Wedle życzenia — będzie carycą!”
Wrócił dziadunio do swej babuni. Nie zastał już dworu szlacheckiego a carski pałac wypełniony służbą, dworzanami, bojarami i strażą. Dziadek rzekł do babuni:
„Witaj, moja wszechwładna!
Teraz masz, duszko, naprawdę wszystko”.
Lecz ta precz go przepędziła. Po dwóch tygodniach posłała sługi aby sprowadzili dziadka z powrotem.
Gdy to zrobiono, rzekła:
„Wracaj nad morze, pokłoń się rybce:
Nie chcę być kraju tego carycą,
Chcę być władczynią wszystkich mórz świata,
Zamieszkać w wielkim Oceanie
I złotą rybkę mieć na usługi
Na każde moje zawołanie”.
Dziadunio nie odezwał się ani słowem, gdyż nie śmiał się jej sprzeciwić. Udał się do rybki i przekazał jej prośbę małżonki.
Rybka jednak nic nie odrzekła i odpłynęła. Starzec czekał jeszcze przez chwilę po czym poszedł do domu a tam nie było już carskich pałaców. Znowu stała stara lepianka a w niej babunia przed którą leżało rozbite koryto.