Ferdydurke

Streszczenie


Opracowanie #1 – Podstawowe informacje i kluczowe pojęcia

Opracowanie #2 – Czas i miejsce akcji

Opracowanie #3 – Problematyka/temat utworu

Opracowanie #4 – Znaczenie tytułu

Opracowanie #5 – Ferdydurke jako powieść awangardowa i groteskowa

Opracowanie #6 – Młodziakowie vs Hurleccy

Opracowanie #7 – Język powieści

Streszczenie

O czym jest Ferdydurke? O tym, że jesteśmy od najmłodszych lat bombardowani kodem zachowań, których potem musimy całe życie przestrzegać. O tym, że jesteśmy niewolnikami formy. Gdziekolwiek jesteśmy i cokolwiek robimy. Możemy przed nią uciekać, ale nigdy nam się to nie uda. Uciekając z jednej formy, wpadamy w drugą. Wszyscy nosimy maski jak aktorzy w teatrze. Ową maskę Gombrowicz dosadnie nazywa gębą. Nigdy nie jesteśmy sobą. Nigdy nie jesteśmy autentyczni i naturalni, zawsze gramy i udajemy dlatego, że przed „gębą” nie ma ucieczki. Ferdydurke opowiada więc o zmaganiach z formą.

Dla zrozumienia lektury ważne jest też wyjaśnienie pojęcia „pupa”. Jest to brak indywidualnych cech, brak własnego zdania, podatność na przyjmowanie zdania innych, zdziecinnienie.

Upupianie – wpychanie w niedojrzałość, infantylizowanie. Owym „upupianiem” w Ferdydurke zajmuje się szkoła, która narzuca uczniom określone postawy. Nadaje im „gębę” skromności, czystości i niewinności.

Głównym bohaterem powieści jest 30-letni pisarz, Józio Kowalski. W pierwszym rozdziale lektury budzi się on z koszmarnego snu. Śniło mu się, że jego ciało było podzielone na części, które się nawzajem naśmiewały. Jedne z nich należały do 15-letniego chłopca jakim kiedyś był, a drugie do 30-letniego mężczyzny jakim jest obecnie. Sen odzwierciedla rzeczywistość, gdyż Józio jest wewnętrznie rozdarty. Jest już dorosły ale nadal niedojrzały.

Nagle rozlega się dzwonek i do pokoju wchodzi profesor Pimko, który natychmiast zaczyna traktować Józia jak młodego ucznia. Pimko czyta fragment powieści Józia i zaczyna go krytykować. Profesor postanawia powtórnie umieścić Józia w szkole – w szóstej klasie.

W szkole okazuje się, że nie ma miejsca na samodzielne myślenie, a jedynie bezrefleksyjne powtarzanie wyuczonych formułek.

Poznajemy innych uczniów, m.in. kilkunastolegniego Miętalskiego zwanego Miętusem. Stoi on na czele grupy zbuntowanych chłopaków. Sprzeciwia się narzucaniu przez szkołę gęby niewinności. Swój bunt wyraża poprzez wulgarne powiedzonka i agresywne zachowanie. Według niego dojrzałość łączy się z uświadomieniem seksualnym i niechęcią do wszelkich ideałów.

Inny uczeń to Pylaszczkiewicz zwany Syfonem. Jest on pupilem wszystkich nauczycieli. Jest zawsze przygotowany do lekcji i zgadza się z rolą jaką pełni szkoła.

Rozpoczyna się lekcja języka polskiego. Prowadzi ją nauczyciel zwany Bladaczką, który wpaja uczniom nic nie znaczące hasła. Ciągle powtarza zdanie: „Słowacki wielkim poetą był”. Jeden z uczniów – Gałkiewicz – oznajmia, że poezja Słowackiego nie zachwyca go. Bladaczka zamiast podjąć z uczniem dyskusję wpaja mu do głowy, że Słowacki wielkim poetą był i koniec kropka. Zakaz sprzeciwu. Jedynie Syfon jest przygotowany i zainteresowny lekcją. Nadchodzi przerwa, w trakcie której uczniowie planują zorganizować pojedynek na miny.

Dzwoni dzwonek i uczniowie udają się na lekcję łaciny, która jest niezwykle nudna i nicniewnosząca w życie młodzian. Nauczyciel przepytuje ich z tłumaczenia fragmentów pamiętników Juliusza Cezara. Jak się okazuje znów tylko Syfon był przygotowany do zajęć.

W trakcie kolejnej przerwy następuje pojedynek na miny między Syfonem a Miętusem. Superarbitrem zostaje Józio. Zasady pojedynku Gombrowicz opisał następująco:

Przeciwnicy staną naprzeciwko siebie i oddadzą serię min kolejnych, przy czym na każdą budującą i piękną minę Pylaszczkiewicza Miętalski odpowie burzącą i szpetną kontr-miną. Miny – jak najbardziej osobiste, swoiste i wsobne, jak najbardziej raniące i miażdżące – stosowane być mają bez tłumika aż do skutku.”

Rozpoczyna się pojedynek. Gdy Syfon zaczyna wygrywać, Miętus rzuca się na niego i szeptem „uświadamia” go co do niewinności. Dokonuje tym samym tzw. „gwałtu przez uszy”. Syfon jest przerażony. Nagle wkracza profesor Pimko i przerywa pojedynek.

W tym miejscu Witold Gombrowicz robi przerwę w fabule powieści i rozpoczyna rozważania na temat sztuki. Zwraca uwagę, że dzieła pisarzy powstają w mękach, a potem czytelnicy odbierają je jedynie częściowo – „pomiędzy telefonem a kotletem”. Autor stawia pod znakiem zapytania zasadność wysiłków twórczych. Rozwa też na temat formy. Twierdzi, że rolą artysty jest przezwyciężanie formy i poddawanie w wątpliwość poglądów własnych i czytelnika.

Dalej opowiada historię Filidora i prof. Momsena, czyli anty-Filidora. Filidor jest profesorem syntetologii na uniwersytecie w Lejdzie i wszystko wokół syntetyzuje. Momsen (Anty-Filidor) jest zaś analitykiem na Uniwersytecie Columbia i wszystko rozkłada na części pierwsze. Tak też robi z żoną Filidora, zaczynając od rozebrania jej wzrokiem kończąc na analizie jej moczu. Po wszystkim kobieta trafiła do szpitala, a jej mąż Filidor, zaczął planować zemstę, polegającą na zsyntetyzowaniu Flory Gente – kochanki Anty-Filidora. W tym celu sprzedał cały majątek wart 850 tys zł i rozmienił na złotówki.

Na kolejnym spotkaniu z Any-Filidorem i jego kochanką Filidor zaczął wykładać na stół pojedyncze złotówki. Dopiero przy 115 monecie początkowo rozbiegany wzrok Flory Gente zaczął się syntetyzować na pieniądzach. Przy stu tysiącach Filidor ciężko dyszał, anty-Filidor zaczął się trochę niepokoić. Po długim dokładaniu bilonu, kobieta coraz mocniej skupiała wzrok w jednym punkcie. W końcu pokonany anty-Filodor nie wytrzymał napięcia i uderzył przeciwnika w twarz. 

Analityk doprowadził tym samym do… syntezy. Sprawa konfliktu miedzy profesorami, dotąd uważana za niezbyt honorową: „weszła na zwykłe tory honorowe”. Ustalono termin pojedynku na pistolety. Finał pojedynku był tragiczny: mężczyźni zaczęli odstrzeliwać części ciała wybranki rywala. Gdy w końcu otrzeźwieli: 

„Obaj spojrzeli na siebie i obaj nie wiedzieli tak bardzo – co? Co właściwie? Nabojów już nie było. A zresztą trupy już leżały na ziemi. Nie było właściwie co robić. Dochodziła dziesiąta. Analiza właściwie zwyciężyła, ale cóż z tego? Zupełnie nic. Mogła równie dobrze zwyciężyć Synteza i też by z tego nic nie było”.

Na tym kończy się dygresja i wracamy do głównej fabuły utworu. Profesor Pimko zabiera Józia i zaprowadza go do domu Młodziaków. Mieszkali tam: Pan Młodziak, Pani Młodziakowa i ich córka Zuta. Lecz po co go tam zaprowadził? Pimko chciał, aby Młodziakowie oduczyli Józia przybierania póz. Józio bowiem próbuje według nich przybrać pozę dorosłego i dojrzałego. Rodzina Młodziaków była rodziną nowoczesną, hołdującą postępowym prądom, popieracjącą zasady, według których, ich zdaniem, żyje młode pokolenie. Młodziakowie wyznawali swobodę obyczajową.

Drzwi otwiera córka Młodziaków – Zuta. Była to piękna 16-letnia dziewczyna. Jak pisze Gombrowicz, Zuta była „nowoczesną pensjonarką”. W tym miejscu autor wprowadza nowe pojęcie: „łydka” – ma symbolizować młodość,  sportową energiczność, zdrowie, a także swobodę obyczajów, w tym swobodę erotyczną. Oto słowa profesora Pimki: „[…] nogi, znam was, znam wasze sporty, obyczaj nowego zamerykanizowanego pokolenia, wolicie nogi niż ręce, dla was nogi najważniejsze, łydki! Kultura ducha dla was niczym, tylko łydki. Sporty! łydki, łydki — pochlebiał mi strasznie — łydki, łydki, łydki!”

Józio dostaje swój pokój i odtąd mieszka u Młodziaków. Józio postanawia sobie, że uda mu się przełamać formę nowoczesności jakiej hołduje rodzina Młodziaków. Józio bezskutecznie próbuje nawiązać kontakt z Zutą, która coraz bardziej mu się podoba. Nagle z przedpokoju słychać wrzask. Krzyczała służąca, gdyż przyszedł do niej Miętus i próbował „dopuścić się na niej gwałtu”. Oczywiście w cudzysłowie. Przyniósł ze sobą serdelki i półbutelkę czystej monopolowej. Józio w rozmowie z Miętusem zwierza mu się, że zakochał się w Zucie. Miętus oznajmia, że ich kolega z klasy, Kopyrda, też interesuje się Zutą. Ponadto Miętus marzy o znalezieniu „prawdziwego parobka”.

Mijają dni, Józio chodzi do szkoły i znacznie poprawił się w nauce. Chce dzięki temu zwrócić na siebie uwagę Zuty. Ponadto bohater próbuje zbliżyć się do Kopyrdy, aby wysondować co łączy go z Zutą. Tymczasem nadchodzi tragiczna wiadomość. „Zgwałcony przez uszy” Syfon, powiesił się. Nie mógł zapomnieć słów którymi go uświadomiono.

Po powrocie ze szkoły Józio i rodzina Młodziaków zasiadają do obiadu. Nowoczesność rodziny wychodzi w ich rozmowie. Pani Młodziakowa, widząc, że Zuta wróciła ze szkoły z jakimś chłopcem, mówi:

Zuta, a może umówiłaś się z nim? Doskonale! Może chcesz wybrać się z nim na kajak – na cały dzień? A może chcesz pojechać na week-end i nie wracać na noc? Nie wracaj w takim razie – rzekła usłużnie – nie wracaj śmiało! Albo może chcesz wybrać się bez pieniędzy, może chcesz, żeby on za ciebie płacił, a może wolisz płacić za niego, żeby on był na twoim utrzymaniu – w takim razie dam ci pieniędzy.”

Pan Młodziak na to:

– Pewnie, nic w tym złego! Zuta, jeżeli chcesz mieć dziecko nieślubne, bardzo proszę! A cóż w tym złego! Kult dziewictwa ustał!”

Nagle i nieoczekiwanie Józio mówi do Młodziakowej „mamusia, mamusia”. Wszyscy są zaskoczeni i ukradkiem wychodzą. Józio odzyskuje pewność siebie i wie, że jest w stanie rozbić „gębę” nowoczesności, jaką przyjęła rodzina Młodziaków. Jednocześnie Józio staje się wolnym od Zuty i profesora Pimki.

Józio próbuje znaleźć sposób na przełamanie ich nowoczesności. Podczas nieobecności Zuty przegląda jej rzeczy i znajduje plik listów od zakochanych, w tym od Kopyrdy i profesora Pimki. Józio wpada na pomysł i pismem Zuty pisze dwa identyczne listy i wysyła jedo Kopyrdy i Pimki. Ich treść jest następująca: „Jutro, w czwartek, o 12-tej w nocy zastukaj do okna z werandy, wpuszczę. Z”

Nazajutrz o północy przychodzi Kopyrda. Józio wszystko podgląda. Zuta udaje, że nie jest zaskoczona jego obecnością i wpuszcza go do środka. Następnie wyzwolona obyczajowo Zuta chwyta Kopyrdę i zaczyna go całować. Chwilę później słychać pukanie do okana i pojawia się Pimko. Na ten moment czekał Józio. Zaczyna krzyczeć, że w domu jest złodziej. Kopyrda i Pimko chowają się w szafach. Przybiegają rodzice Zuty i na widok Kopyrdy ganią Józia za wtrącanie się w nie swoje sprawy.

Nie mają nic przeciwko do jego obecności w pokoju córki. Wtedy Józio otwiera drugą szafę, w której był Pimko. Dla nowoczesnych Młodziaków był to ciężar nie do zniesienia. Inżynier Młodziak wpada w szał, policzkuje Pimkę i  szarpie się z Kopyrdą. Dołącza się też Pani Młodziakowa i Zuta. Józio odnosi zwycięstwo – forma nowoczesności została przełamana. Józio wymyka się z domu razem z Miętusem, któremu właśnie udało się uwieść służącą. Razem wyruszają w poszukiwaniu prawdziwego parobka, wolnego od wszelkich form i prawdziwie nautralnego.

W tym miejscu następuje kolejne przerwanie ciągłości fabuły. Gombrowicz przedstawia historię „Filiberta dzieckiem podszytego”. Nie mylić z Filidorem. Poprzednia dygresja opowiadała bowiem o Filidorze. Ta zaś mówi o Filibercie.

Widzimy mecz tenisowy. Widownia klaszcze z zachwytu. Zazdrosny o oklaski pułkownik, który siedział na trybunach wyjmuje broń i strzela do piłki. Kula przebija jednak piłkę i trafia pewnego przemysłowca. Nagle ktoś z publiczności dostaje ataku epilepsji. Inna osoba uderzyła drugą w twarz. Ktoś wskoczył siedzącej przed nim kobiecie na głowę. Nagle wszyscy mężczyźni zaczynają dosiadywać swoje kobiety jak konie. Na środek wychodzi markiz de Filiberthe i pyta czy ktoś z zebranych chciałby obrazić jego żonę. Dżentelmeni podjeżdżali na swych kobietach i obrażali żonę markiza. Obrażona kobieta nagle urodziła dziecko. Jak pisze Gombrowicz:

Markiz, podszyty dzieckiem tak nieoczekiwanie, opatrzony i uzupełniony dzieckiem w momencie, gdy występował pojedynczo i jako dżentelmen dorosły sam w sobie – zawstydził się i poszedł do domu – podczas gdy grzmot oklasków rozlegał się wśród widzów.”

 Józio i Miętus wyjeżdżają z Warszawy. Za miastem spotykają chłopów, lecz zachowywali się oni co najmniej dziwnie, gdyż szczekali jak psy i byli agresywni. Nie byli więc otwarci na przybyszów z miasta. Chłopców ratuje ciotka Hurlecka, która przejeżdżała w pobliżu. Zabiera ich do dworku w Bolimowie. Ciotka tak jak prof. Pimko, traktuje Józia jak dziecko. We dworze Hurleckich, oprócz ciotki, mieszkali wój Konstanty oraz ich syn  Zygmunt i córka Zosia. W Bolimowie usługuje parobek Walek. Miętus dostrzega u niego naturalność . Jak mówi: „…ma gębę zwykłą! Gębę bez miny! Typowy parobek, lepszego nie znajdę nigdzie”. Miętus pobratał się z parobkiem Walkiem przez co zaburzył wszechobecną hierarchię społeczną. Ktoś z wyższych sfer pobratał się z ludem.

Józio rozumie niebezpieczeństwo tego precedensu, który groził rozruchami społecznymi i konfliktem klas. Tymczasem wój Konstanty zaczyna podejrzewać Miętusa o skłonności homoseksualne. Miętus tłumaczy się, że chodzi mu kontakty jak z kolegą w jego wieku. Józio planuje ucieczkę z Bolimowa i na prośbę Miętusa próbują porwać ze sobą parobka Walka.

Zostają jednak przyłapani. Walek zostaje posądzony o kradzież i w nerwach zaczyna bić Walka. Interweniuje Miętus. Walek przypadkowo uderza w twarz Konstantego. Rozpoczyna się bijatyka i bunt chłopów.

Józio ucieka z Bolimowa a po drodze przyłącza się do niego Zosia, co tworzy takie niby-porwanie Zosi. Następnie Józio chciał porzucić Zosię lecz łączy ich pocałunek. Następuje koniec powieści, której finalną konkluzją jest to, iż nie da się uciec od narzuconej formy. Czytamy: „[…]nie ma ucieczki przed gębą, jak tylko w inną gębę, a przed człowiekiem schronić się można jedynie w objęcia innego człowieka. Przed pupą zaś w ogóle nie ma ucieczki. Ścigajcie mnie, jeśli chcecie. Uciekam z gębą w rękach.”

Utwór kończą słowa:

„Koniec i bomba, a kto czytał ten trąba”

Opracowanie

Opracowanie Ferdydurke. Cz. 1. Podstawowe informacje i kluczowe pojęcia

Autorem powieści jest Witold Gombrowicz. Została ona wydana w 1937 r., gdy autor miał 33 lata. Dwa lata później Gombrowicz udał się na emigrację i wyjechał do Argentyny.

W powieści występują następujące pojęcia:

Forma – wszelkie konwencje i schematy, które jednostka przyjmuje jako wzór zachowania. W powieści walkę z formą podjął Józio. To, że jesteśmy niewolnikami formy, przejawia się w tym, że nigdy nie jesteśmy sobą, nosimy maski jak aktorzy w teatrze. Owe maski Gombrowicz dosadnie nazywa gębą – i jest to kolejne ważne pojęcie z tego utworu.

Czytamy, że ktoś komuś próbuje przyprawić gębę – czyli po prostu przypiąć etykietę

Pupa – udziecinnienie, infantylizacja

Upupianie – wpychanie w niedojrzałość, infantylizowanie; upupianiem w Ferdydurke zajmowała się szkoła

Łydka – energia życiowa, witalność (w oderwaniu od walorów intelektualnych), to w domu Młodziaków, Zuta kusiła Józia swoją łydką.

Opracowanie Ferdydurke. Cz. 2. Czas i miejsce akcji

Nie jest podany. Po używanych sprzętach takich jak telefon, kinematograf, automobil, radio można uznać, że były to lata 30. XX wieku, a więc okres, w którym Gombrowicz napisał powieść. 

Ponadto ukazane w powieści zderzenie dwóch kultur: anachronicznej (reprezentowanej przez dworzan z Bolimowa) i naiwnie postępowej (reprezentowanej przez rodzinę Młodziaków) również pasuje do sytuacji z lat 30. XX wieku, a więc okresu rozpowszechnienia awangardowej poezji, kryzysu światowego i swobody obyczajowej.

Miejscem akcji jest na samym początku mieszkanie Józia Kowalskiego. Następnie akcja przenosi się do szkoły. Potem do domu Młodziaków a na koniec na wieś, do dworu rodziny Hurleckich  w Bolimowie. Pod koniec powieści Józio ucieka z Bolimowa w nieznanym kierunku.

Opracowanie Ferdydurke. Cz. 3 Problematyka/temat utworu

Zasadniczym tematem utworu nie są przygody Józia i oryginalnie stworzona fabuła. Obok późniejszej powieści Trans-Atlantyk (1953), Ferdydurke to przede wszystkim dyskusja autora o formowaniu się człowieka. O tym, jak skazany jest on stale nie tylko na wpływy zewnętrzne ale i też na 'samowidzenie się’. Kim jestem, czy jestem sobą i co to oznacza, czy można być 'sobą’ – to zasadnicza treść powieści. Do tematu tego wrócił po latach w swoich „Dziennikach”. 

Tematem powieści jest też zmaganie z formą.

Nie ma ucieczki przed formą, rozumianą jako schemat postępowania.

Jak czytamy w powieści:

“…nie ma ucieczki przed gębą, jak tylko w inną gębę…”

Nie jesteśmy sobą. Przed różnymi ludźmi, przyjmujemy różne postawy. 

Aby to łatwo zobrazować: dzieci zachowują się inaczej w obecności swoich rodziców a inaczej, gdy są w towarzystwie kolegów i koleżanek. Nie inaczej jest z dorosłymi. Ciągle zachowujemy się szablonowo.

Ponadto oceniamy siebie na podstawie tego jak nas widzą inni.

W powieści z ową narzucaną z zewnątrz formą walczy Józio. Jego zmagania z formą odbywały się w trzech miejscach:

  • w szkole,
  • w domu Młodziaków,
  • w dworku ziemiańskim w Bolimowie.

Wniosek płynący z powieści jest niewesoły: z formą nie da się wygrać.

Opracowanie Ferdydurke. Cz. 4 Znaczenie tytułu

Witold Gombrowicz nigdy nie skomentował znaczenia tytułu powieści. Istnieją więc jedynie domysły.

Istnieje hipoteza, że tytuł pochodzi od imienia i nazwiska jednego z bohaterów powieści Sinclaira Lewisa, pt. Babbitt. Bohater ten nazywał się Freddy Durkee.

Profesor Jerzy Jarzębski mówił:

“Ten Durkee również – trochę jak Józio – wpędzany jest u Lewisa w powrotne dziecięctwo. Ale cóż z tego miałoby dla powieści wynikać? Pewnie nic, bo nie wyobrażam sobie, aby ktokolwiek zastanawiał się serio, czytając, jakie są związki między amerykańskim pisarzem a Gombrowiczem.”

Kolejna hipoteza mówi, że jest to zapis wymowy wyrażenia w języku angielskim thirty door key, które nawiązuje do wieku głównego bohatera – 30 lat. Tytuł „Ferdydurke” tłumaczony jako „klucz do trzydziestu drzwi”, mówiłby o powieści jako o pewnym kluczu, sposobie umożliwiającym niezakłócony i autentyczny rozwój jednostki.

Chyba najpopularniejszą hipotezą jest to, że tytuł po prostu nie ma znaczenia i celowo został tak skonstruowany.

Michał Głowiński pisał:

“Tytuł pozostaje do całego dzieła w stosunku osobliwym, odbiegającym od obowiązujących w literaturze zwyczajów. Bezpośrednio go nie interpretuje, nie wyjaśnia jego zasadniczego sensu, nie wskazuje na jakiś szczególnie ważny składnik świata przedstawionego. A dla czytelnika nie jest przewodnikiem, raczej ma go zbijać z tropu niż bezpośrednio wskazywać mu właściwą drogę.”

“Podsuwając odbiorcy tytuł, który nic nie znaczy, pisarz nie tylko chce go podrażnić, chce go także zmusić do wysiłku, ale przede wszystkim pragnie też coś mu powiedzieć o swojej powieści. Może to: nie szukaj w niej, drogi i szanowny czytelniku, sensów z góry danych, bo ich nie znajdziesz?”

Opracowanie Ferdydurke. Cz. 5 Ferdydurke jako powieść awangardowa i groteskowa

Na początek wyjaśnienie pojęć.

Powieść awangardowa to wyraz artystycznego zerwania z dotychczasowymi regułami, który wyrażony został w literaturze. Zmienia ona kompozycję, strukturę, rezygnując z logicznego jej następstwa czy też istnienia powiązań pomiędzy poszczególnymi scenami czy elementami. Ważnym jest także odejście od realistycznego charakteru gatunku. Powieść nie musi opierać się na wydarzeniach prawdopodobnych, wręcz przeciwnie. Jej luźna kompozycja sprzyja występowaniu wydarzeń fantastycznych, które mogą także opierać się o różnorodne zabiegi, w tym groteskę. 

Groteska (z wł. grottesca) – kategoria estetyczna, charakteryzująca się połączeniem w jednym dziele jednocześnie występujących pierwiastków przeciwstawnych, takich jak m.in. tragizm i komizm, fantastyka i realizm, piękno i brzydota. Utwory groteskowe charakteryzują się najczęściej niejednorodnością stylistyczną, obecnością kategorii absurdu, elementów karnawalizacji i atmosferą dziwności.

Witold Gombrowicz w komentarzu do powieści napisał:

“Przed kilkoma dniami ukazała się moja książka pt. Ferdydurke. Ponieważ jest to utwór napisany w sposób dość oddalony od normalnej literatury, pragnąłbym zapobiec dezorientacji krytyki.”

Sam autor pospieszył więc z pomocą wyjaśnienia problemów swojego awangardowego działa.

Fabuła utworu jest nietypowa, przerywana. Ma co prawda ciąg przyczynowo-skutkowy oraz zachowana jest chronologia zdarzeń, lecz są one absurdalne. Chodzi bowiem o ich głębszy sens. Ponadto fabuła została przedzielona dwoma opowiadaniami o Filidorze dzieckiem podszytym oraz Filibercie dzieckiem podszytym. Przerywają one historię Józia Kowalskiego i dzielą powieść na trzy części. Owe wtrącone opowiadania są poprzedzone przedmowami i służą pisarzowi do wyrażenia swoich poglądów na temat literatury. 

Wydarzenia i postaci mają charakter groteskowy, a niejednokrotnie również surrealistyczny i absurdalny. Bohaterowie nie posiadają konkretnych osobowości, są sprowadzeni do roli, jaką odgrywają w danym epizodzie. Światem przedstawionym rządzi zasada przypadku. Fabuła nie ma więc odzwierciedlać obrazu świata, ale jest nośnikiem sensów filozoficznych.

Spoiwem fabuły jest jej narrator czyli Józio Kowalski. Problem jednak w tym, że został on w pewien sposób powielony/zmultiplikowany, gdyż jednocześnie ma 16 i 30 lat. Ponadto jest autorem Pamiętnika z okresu dojrzewania, a wiemy przecież, że dokładnie taki tytuł nosi zbiór opowiadań autorstwa Witolda Gombrowicza, który był jednocześnie jego debiutem literackim.

Groteskowość utworu przejawia się w deformacji świata przedstawionego, który jest nierealny. Trzydziestoletni facet zostaje ponownie zabrany do szkoły przez swojego profesora Pimkę. W szkole dochodzi do pojedynku na miny oraz gwałtu przez uszy. Na wsi chłopi zamieniają się w ujadające psy. To tylko kilka z licznych groteskowych wydarzeń w utworze.

Imiona i pseudonimy bohaterów również są groteskowe: Miętus, Syfon, Bladaczka. Zachowanie bohaterów również jest groteskowe, jak np. Młodziakowie, którzy namawiali córkę do zostania matką, mimo iż ta miała dopiero 16 lat. 

Język powieści również jest groteskowy. Tak oto służba w Bolimowie charakteryzowała swoich panów:

„Państwo nie robiom, cięgiem ino żrom i żrom, to ich rozpiro! Żrom, chorujom, wylegują się, po pokojach chodzom i gadajom cosik. Co tyż się nie nażrom! Matko Jezusowa! (…) A to obiad, a to podwieczorek, a to cukierków, a to konfitury, a to jaja z cybulom na drugie śniadanie. Państwo bardzo som pażerne i łakome – do góry brzuchem leżom i choroby mają od tego. (…) O Jezu! Spacerujom, żrom, parlujom parlefrance i się nudzom”. 

Widać, że na łamach powieści, autor często bawił się słowem:

„Niestety, tusza Profesorowej nie była dostateczna, by zatuszować fakt, który ukazał się zebranym w całej, niesłychanej jaskrawości […]”).

Więcej o języku w Ferdydurke w osobnym filmiku.

Groteskowość Ferdydurke przejawia się też w jej niejednolitości estetycznej. Komizm niektórych scen wyraźnie kontrastuje z ich mrocznym znaczeniem. Przykładem są tu: gwałt na Syfonie i jego samobójstwo a także bunt parobków i najazd na dwór w Bolimowie, który przypomina nam o krwawych buntach chłopskich takich jak ten z 1848 r.

Groteskowość „Ferdydurke” ujawnia się również na poziomie gatunkowego i stylistycznego przemieszania. Powieści nie sposób jednoznacznie zaklasyfikować, posiada ona cechy zarówno prozy edukacyjnej, pamiętnika, powiastki filozoficznej, jak i obyczajowej satyry. Również styl „Ferdydurke” stanowi mieszankę, na którą z jednej strony składają się wypowiedzi naukowe i patetyczne, a z drugiej wiejska gwara. 

Opracowanie Ferdydurke. Cz. 6 Młodziakowie vs Hurleccy

W drugiej części powieści Józio wylądował w domu rodziny Młodziaków, którą tworzyli Pan Młodziak, Pani Młodziakowa i ich szesnastoletnia córka Zuta.

Była to rodzina mieszczańska. Pan Młodziak był inżynierem-konstruktorem, a Pani Młodziakowa była „członkinią komitetu dla ratowania niemowląt lub dla zwalczania plagi żebraniny dziecięcej w stolicy”. 

Rodzina ta przybrała formę nowoczesności. Młodziakowie hołdowali postępowym prądom. Za nic mieli tradycję. Chlubili się swymi wyzwolonymi poglądami i swobodą obyczajową. Swoje poglądy ujawniali w sposobie wychowywania córki. Rodzice zachęcali ją do łamania konwenansów. W trakcie rozmowy matka, namawiała Zutę, aby umówiła się z chłopakiem i została u niego na noc. Sugerowała też, że nie musi brać ze sobą pieniędzy – niech chłopak za wszystko zapłaci. Jeśli jednak to ona chciałaby płacić za wszystko – to dałaby jej pieniądze.

Słysząc to, Pan Młodziak poszedł jeszcze dalej i oznajmił, że Zuta może mieć nieślubne dziecko, jeśli tylko najdzie ją taka ochota. Młodziak nie widział w tym nic złego, mimo iż córka miała 16 lat. Uważał, że kult dziewictwa ustał.

Józio, który starał się walczyć z formą, powiedział wtedy do pani Młodziakowej: “mamusia, mamusia”, co wprawiło ją w zakłopotanie. Wszyscy ukradkiem próbowali opuścić pokój. Wtedy Józio zrozumiał, że jest w stanie zedrzeć ich gębę nowoczesności. W tym celu uknuł intrygę, która skończyła się tym, że Młodziakowie znaleźli w szafie Zuty profesora Pimkę oraz Kopyrdę.

To w tym momencie okazało się, że przyjęta przez Młodziaków forma nowoczesności jest sztuczna i udawana. Młodziakowie zachowali się jak zwykli, konserwatywni rodzice i wpadli w szał i rozpoczęła się awantura.

W niewoli formy była również ziemiańska  rodzina Hurleckich, zamieszkująca dwór w Bolimowie. Byli oni konserwatystami, tradycjonalistami. Hurleccy byli dalekimi krewnymi Józia. Jak mówi o tym pokrewieństwie ciotka:

“moja matka była cioteczną siostra ciotki ciotki twej matki”

Pani Hurlecka (z domu Lin) miała męża Konstantego, syna Zygmunta i córkę Zosię.

Tradycyjnie, to Konstanty rządził w całym majątku, syn Zygmunt uganiał się za kobietami a Zosia zajmowała się drobnymi robótkami i czekaniem na miłość. W majątku panowała hierarchia społeczna. Hurleccy gardzili chłopami, co przejawiało się w tym, że Konstanty odpowiednio często “dawał im w gębę”. 

Dopiero zbratanie Miętusa z parobkiem Walkiem zaburzyło tradycyjny schemat i w konsekwencji doprowadziło do wybuchu buntu chłopskiego przeciwko swym panom.  

Opracowanie Ferdydurke. Cz. 7 Język powieści

Profesor Jerzy Jarzębski mówił:

J. JARZĘBSKI – Tylko w telegraficznym skrócie: to jest zadanie dla wybitnego znawcy stylistyki, zresztą niejeden doktorat na tej podstawie napisano. U Gombrowicza językowy „czas wewnętrzny” płynie jak gdyby szybciej niż zazwyczaj: zdarzenia powieściowe prowokują pewne językowe zwroty, funkcjonujące opisowo, a te z niezwykłą szybkością podlegają od razu modyfikacji, zmieniają swą formę i sposób użycia, krzepną w „hasła”, leksykalizują się, wchodzą do obiegowej frazeologii, tak jakby nie były w punkcie wyjścia stylistycznie lub gramatycznie niepoprawne. Jest więc tak, jakby sytuacje fabularne wytwarzały nowe związki frazeologiczne między wyrazami.

Prześledźmy na przykład następujący ciąg językowych zdarzeń. Najpierw jest siedzenie Pimki w pierwszym rozdziale: „Lecz on siedział, a siedząc siedział i siedział jakoś tak siedząc, tak się zasiedział w siedzeniu swoim, tak był absolutny w tym siedzeniu, że siedzenie, będąc skończenie głupim, było jednak zarazem przemożne”. Fragmentem tym, jak widać, rządzi tautologia i przepełnienie, doprowadzone wszelako na skraj poetyckiej innowacyjności – bo jednak „siedzenie przemożne” nie jest zwrotem ogólnie w języku przyjętym. Umieszczony naprzeciw siedzącego belfra, Józio także musi siedzieć, co odczuwa szczególnie wtedy, gdy chciałby zerwać się z miejsca: „porwałem się do ucieczki, ale coś mnie z tyłu chwyciło jak w kleszcze i przygwoździło na miejscu – dziecięca, infantylna pupa mnie chwyciła”. Niepostrzeżenie przechodzimy więc od czynności do zaangażowanej w nią części ciała, którą wyposaża autor mimochodem w swoistą frazeologiczną nadaktywność („pupa mnie chwyciła”); następnie wyraz „pupa” staje się emblematem dziecięctwa – powtarzany z lubością przez pedagogów i matki szkolnych uczniów. Mamy tu jakby w skrócie historię powstania poetyckiego symbolu: jego pochodzenie, przemiany, wejście w nowe konteksty i sposoby użycia.

Ale język w Ferdydurke to coś więcej: to sposób istnienia w świecie, znak przynależności społecznej, narzędzie samookreślenia i porządkowania rzeczywistości. Stronnicy Syfona i stronnicy Miętusa wyodrębniają się poprzez używany przez siebie język; podobnie z Młodziakami, Pimką, wujostwem Hurleckimi, chłopami itd. Nieautentyczność jednostek wyraża się w sztuczności języka, który zawsze przychodzi z zewnątrz, jest siedliskiem obiegowych sloganów, urabia umysł przed wszelką refleksją. Język decyduje o tym, co ze świata dostrzegamy, jakich w nim dokonujemy porządkujących podziałów, jakie związki pomiędzy zjawiskami uda się nam zauważyć. Dlatego na przykład Józio, walcząc z terrorem Formy w domu Młodziaków, dokonuje operacji na używanym przez nich języku, konstruuje symboliczne zbitki pojęciowe, które – jak słusznie mniema – zdekomponują ich obraz świata. Tak jest z okaleczoną muchą wrzuconą do tenisowego pantofla, która wprowadza potworność bólu i cierpienia w sterylną wizję „nowoczesnej” rzeczywistości, tak ze słowem „mamusia”, przebijającym nieprzejrzystą ściankę oddzielającą w światopoglądzie Młodziaków swobodę erotycznego obyczaju z jej niewygodnymi konsekwencjami.

Postacie w Ferdydurke mówią językiem nierealistycznym, stanowiącym skondensowaną do wywoławczych haseł wersję mowy potocznej – inaczej narrator, który niestrudzenie objaśnia i interpretuje znaczenia swoich oraz cudzych uczynków i wypowiedzi; zderzają się więc w Ferdydurke w sposób jaskrawy dwie funkcje języka: wypowiedź może być tu aktem stwarzania rzeczywistości lub swobodną ekspresją „ja” – albo aktem opisu i wyjaśniania świata, obudowywania go systemami pojęciowymi.

  1. Filidor dzieckiem podszyty
  2. Co Ferdydurke mówi o szkole?

To miejsce pełne hipokryzji. Patrz zachowanie Pimka.

Bladaczka działa wbrew sobie i boi się, że straci pracę.

Szkoła zabija kreatywne myślenie, bezkrytycznie wbija do głowy utarte schematy i formułki. Dzieciom nie pozwala się być sobą. Szkoła nie wychowywała, lecz wciskała w jakąś formę. Nie tolerowała indywidualizmu. 

Szkoła zajmuje się upupianiem uczniów. Wmawia im, że nie mają nic do powiedzenia i powinni siedzieć cicho i być grzeczni.