Streszczenie
Autorem noweli jest Maria Konopnicka. Po raz pierwszy została opublikowana w 1890 r. Bohaterem utworu jest 67-letni Żyd imieniem Mendel Gdański, który od 27 lat pracował przy pewnej warszawskiej uliczce w swoim zakładzie introligatorskim. Zajmował się oprawianiem książek, znał wszystkich i wszystko co się wokół działo. Żył w dobrych stosunkach z wszystkimi sąsiadami. Był szanowany i lubiany. Sam uważał, że dobrze mu się żyje w Warszawie. Jedynie starość zaczynała mu powoli doskwierać, gdyż czasem bolały go krzyże i miewał duszności. Wtedy przysiadywał, aby odpocząć, zapalał fajkę i dumał o przeszłości, o zmarłej żonie, o dzieciach i wnukach.
Jak sam mówił o sobie:
“Kim jest Mendel Gdański? On jest Żydem urodzonym w tym mieście, on w tym mieście żyje ze swojej pracy, w tym mieście ma grób swego ojca i matki, swojej żony i córki, i jego samego grób w tym mieście będzie.”
Na co dzień stary Mendel opiekował się swym dziesięcioletnim wnukiem Kubą, synem najmłodszej córki, która zmarła. Kuba chodził do gimnazjum. Gdy wracał do dziadka, jadł obiad i siadał do nauki.
Pewnego dnia Kuba wrócił bez czapki. Uciekał bowiem przed chłopcami, którzy śmiali się z niego, że jest Żydem. Stary Mendel początkowo złościł się na chłopca, że ten wstydzi się swojego pochodzenia. W końcu złagodniał i wyłożył młodzieńcowi, że jest takim samym mieszkańcem miasta jak inni, że nie powinien się wstydzić swego pochodzenia a miasto jest również jego ojczyzną.
Mimo to niepokój wkradł się w serce starego Żyda. Następnego dnia jego wnuk wrócił ze szkoły zadowolony, co ucieszyło dziadka. Niestety później pojawił się zegarmistrz z naprzeciwka, który przyniósł Mendlowi nowinę, iż “Podobno Żydów mają bić”. Na pytanie dla czego, usłyszał, że są obcymi. Mendla, dla którego Polska była ojczyzną, bardzo zabolały te słowa.
Zegarmistrz głupkowato mówił, że Żydzi są obcy, że zależy im tylko na pieniądzach i że strasznie szybko się mnożą. Mendel starał się spokojnie odpierać argumentując, że całe życie pracował w tym kraju, że jest swój a nie obcy. Mówił też, że rodzi się ich znacznie mniej niż kiedyś. Jego imię – Mendel – pochodziło stąd, że urodził się jako piętnaste dziecko – więc był ich cały mendel. On sam miał już tylko szóstkę dzieci, a jego córka tylko jedno – wskazał mu swego wnuka – Kubę. Skończył tym, że nie ważna jest ilość ludzi, ale ile dobra wokół dają.
Mendel wyjaśnił też, skąd pochodzi jego nazwisko “Gdański”. Jego rodzice przybrali to nazwisko, gdyż to miasto najbardziej kojarzyło się z Polską. Rozmowa z zegarmistrzem trwała do późna i bardzo zaniepokoiła starca, który nie mógł spać spokojnie.
Następnego dnia mały Kuba wychodząc do szkoły został zatrzymany w drzwiach przez pewnego studenta, który oznajmił, żeby lepiej nigdzie nie wychodzili, bo na mieście jest niebezpiecznie, gdyż biją Żydów. Mendel był rozgoryczony tym co się stało. Student odszedł, a Kuba zaczął płakać. Z oddali słychać było odgłosy nadchodzących katów.
Wtem wbiegły kobiety, które od lat znały i lubiały starego Mendla. Kazały mu wstawić obraz Matki Boskiej, gdyż tam gdzie wisi ten obraz napastnicy nie wchodzą. Żyd wdzięczny za chęć pomocy odparł, że nie zamierza się wstydzić swego pochodzenia. Skoro ci ludzie uważali się za chrześcijan to przez sam wzgląd na swój i wnuka wiek powinni być bezpieczni.
Stanął więc w oknie trzymając wnuka za rękę. Taka postawa rozsierdziła tłum. Ktoś rzucił kamieniem, który trafił chłopca w głowę. Kubą zaopiekowały się kobiety, a starzec stał i płakał. Tłum rzucił się do ataku, lecz na ich drodze stanął młody student. Napastnicy zrezygnowali i poszli dalej.
Wieczorem Kuba l z zabandażowaną głową leżał w łóżku, przy którym czuwał student. Mendel siedział w kącie izby i milczał. Student pocieszał go, że nie ma co rozpaczać – przecież nikt nie umarł.
Na to stary Mendel odparł, że umarło to co pielęgnował przez 67 lat. Umarło jego serce dla tego miasta.