Moralność pani Dulskiej


Streszczenie

Autorką komedii jest Gabriela Zapolska. Jej prapremiera odbyła się w Krakowie w 1906 r. Akcja utworu toczy się we Lwowie na początku XX wieku i mówi o problemie fałszu i obłudy oraz kryzysie moralności mieszczańskiej w tamtym okresie. 

Główną bohaterką utworu jest Aniela Dulska. Była ona właścicielką kamienicy we Lwowie, w której wynajmowała mieszkania. Sama również mieszkała wraz z rodziną w owej kamienicy. Akcja utworu rozgrywa się tylko i wyłącznie w jej mieszkaniu.

Jej mężem był Felicjan Dulski, który pracował jako urzędnik. Państwo Dulscy mieli trójkę dzieci: najstarszego syna imieniem Zbyszko, który dzięki protekcji rodziców również pracował jako urzędnik oraz dwie córki: starszą Hesię i młodszą Melę, które były nastolatkami i chodziły na pensję, co dawniej oznaczało ogólnokształcącą szkołę dla dziewcząt.

Utwór zaczyna się o poranku, gdy Aniela Dulska dyrygowała wszystkimi domownikami. Wydawała polecenia służbie, budziła córki, męża i złościła się, że syn Zbyszko jeszcze nie wrócił do domu. 

Syn bowiem uważał się za wyjątkowego i buntowniczego, uwielbiał imprezować i często nie wracał na noc do domu. Jego siostrze Hesi bardzo to imponowało i chciała być jak brat. Ponadto chciała ona już być dorosła i móc włóczyć się po nocach.

Jej siostra Mela była całkowicie inna. Była grzeczną, ułożoną dziewczyną, wierzącą w prawdziwą miłość.

Panią Anielę zagadnęła służąca Hanka, która oznajmiła, że chce odejść, gdyż Zbyszko ciągle się do niej zalecał i nie miała spokoju. Aniela zapewniała ją, że przemówi synowi, aby przestał. Tak naprawdę cieszyła się, że dochodzi do takich sytuacji, gdyż uważała, że dzięki temu syn częściej zostaje w domu – ze względu na Hankę. 

W końcu z nocnych wojaży wrócił Zbyszko. Matka złościła się, że co ludzie powiedzą i zwróciła mu uwagę, żeby odnosił się do matki z szacunkiem a nie tak jakby był w towarzystwie kokocic. Syn na to, że to towarzystwo jak każde inne i wymówił matce, że jakoś nie ma problemów z tym, że wynajmuje mieszkanie pewnej kokotce na pierwszym piętrze. Matka na to, że się jej nie kłania, a za pieniądze z czynszu płaci podatki.

Następnie Aniela nakazała Hance odprowadzić dziewczyny do szkoły. W tym czasie przyszła na rozmowę kobieta, która wynajmowała od niej mieszkanie. Jakiś czas wcześniej dowiedziawszy się, że mąż ją zdradza, kobieta próbowała popełnić samobójstwo. Zaraz po powrocie ze szpitala została wezwana do właścicielki, która wyrzucała ją z kamienicy, tłumacząc, że jej krewni potrzebują lokum. Oczywiście to nie była prawda. Chodziło o to, że przed kamienicę przyjechało pogotowie i że całe miasto o tym gadało. Aniela nie chciała więcej skandali i zasugerowała, że lokatorka mogła lepiej załatwić sprawę, w imię zasady, że brudy pierze się we własnym domu.

Następnie przyszła w odwiedziny krewna Juliasiewiczowa. Do Anieli mówiła ona “ciociu”. Juliasiewiczowa, gdy się dowiedziała o wolnym mieszkaniu chciała je wynająć, lecz pani Dulska nie zgodziła się, gdyż ta jest z rodziny, więc będzie mniej płacić. Poza tym Dulska uważała, że kuzynka żyje ponad stan, że chodzi do teatru, prenumeruje gazety a gości przyjmuje ciepłą kolacją.

Jakiś czas później gruchnęła wiadomość, że służąca Hanka jest w ciąży ze Zbyszkiem. Dla Anieli Dulskiej była to najgorsza z możliwych wiadomości – co ludzie powiedzą – jej syn ze służącą. Zbyszko jednak ku zdziwieniu wszystkich, nawet samej Hanki oznajmił, że ożeni się z nią. Taki bowiem z niego był buntownik – chciał wszystkim zagrać na nosie. Wystarczyła jednak krótka romowa z kuzynką Juliasiewiczową, która nakreśliła mu jaka będzie go czekać biedna przyszłość u boku tej dziewczyny i że od matki nie dostanie ani grosza. Chłopak zmienił więc zdanie.

Przyszła matka chrzestna Hanki, pani Tedrachowa, aby omówić zaistniałą sytuację. Była zdziwiona, że Zbyszko w ogóle brał pod uwagę ślub – kobieta zakładała od początku, że trzeba po prostu ustalić kwotę zadośćuczynienia i rozejść się w zgodzie. Na tym też stanęło i Juliasiewiczowa zaproponowała kilkadziesiąt koron. Nagle jednak w Hankę coś wstąpiło – z przestraszonej i płaczliwej osóbki zmieniła się w pewną siebie kobietę. Zażądała tysiąc koron, a jeśli ich nie dostanie to pójdzie do sądu. Trafiła w punkt, gdyż Dulska w życiu nie pozwoliłaby sobie na taki skandal.

Wypłacili więc tysiąc koron i rozeszli się. Jedyną osobą, która była smutna z takiego obrotu spraw była Mela, która chciała, żeby brat ożenił się Hanią i żeby byli razem szczęśliwi.